2009/03/30








no to ja wspomne lato... 2005, jeszcze nie fixowałem, ale ostro zjeździłem londyn srebrnym dwuśladem, po jakimś dzwonie rama sie skrzywiła tak, że ślady zostawiał dwa, toteż go rozebrałem i porzuciłem w ogródku i zacząłem składać jakiś kolejny wynalazek... przez bardzo ograniczone środki... a w zasadzie bez żadnych środków wynalazłem czarną mambe, toporna pod każdym względem i w każdym miejscu, ale posłużyła... ze 3 tygodnie:] potem z różnych względów dłuuugo nic.. aż przytargałem sobie starego granda!! tak właśnie, dawał rade i dużo przyjemności...
ale kiedyś przyjechał paweł (kali, the bicycle scientist), i zrobił sobie to:
TEMPO !!!!!!!!!!!! piękny ręcznie malowany rowerek, sprytny, zrywny i wogóle zajebisty, custom made dla gościa który nim jeździł w reprezentacji Wielkiej Brytanii w jeździe torowej, jak tylko na niego wsiadłem, poczułem tę wolność i władzę nad tak zbudowanym rowerem, musiałem mieć taki sprzęt (może nie taki sam ale fixed gear)... po drodze jeszcze poznałem troche historii i dizajnu...
i wtedy w ręce wpadł mi żółciutki torowy COOKSON... kwestią czasu było złożenie jego finalnej wersji (czym zajął się oczywiście wspomniany pawel), wtedy dopiero poczułem moc, te porsche i astony martiny zostawiane na światłach (bez jaj !!), niewyobrażalne przyspieszenie i panowanie nad rowerem jakby był ze mną zintegrowany, od tego czasu nie wyobrażam sobie jak można przestać pedałować podczas jazdy, i wogóle po co?!?
przywiozłem go wkońcu do Wrocławia i tu go troche torturuję, ale Cookson daje rade... i oby jeszcze dłuugo tak było !!

Radziu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz