2009/04/07

alleycat akbar – o wzroście zachorowań na fixozo - cykloze


Czy nie powinienem zerknąć w notatki aby pomyśleć chwile o idei choroby, która toczyć zaczyna naród?

Om. Nie, nie powinienem. W końcu sam jestem szczęśliwym nosicielem tej wesołej paskudy. Fixozo - cykloza to stan upojenia się szybkością w warunkach przestrzeni drogowej miejskiej, na rowerze marki składak nietypowy, który wśród starożytnych mieszkańców Ziemi zwanym był, a jakże - ostrym kołem.

Na początku był wiec napęd. Dopiero później powstały przerzutki, które zamiast przynieść ulgę zmęczonym nogom wprowadziły potrzebę ponoszenia dodatkowych kosztów finansowo-energetycznych. Zmuszeni wiec zostaliśmy ulegać złudzeniu komfortowej jazdy z łańcuchami, które długością przypominają liny holownicze, a naprężeniem nić dentystyczną. Zmora, horror, męka. Ale jeśli ktoś lubi jego sprawa. Nie przeszkadza to idei cichego i ekologicznego przemieszania się. Jednak kolorowe gripy i owijki, złote nyple i szprychy oraz metaliczno – hipnotyczne campaniollo zjednały swe tajemne moce zwracając światu tajemnicę ukrytą w torze. Obecnie fixozo-cykloza zasięgiem swym dorównuje średniowiecznej epidemii nerwicy jednej duszy.

Jednym z jej objawów jest nieustanne poszukiwanie idealnej prędkości na idealnie dobranej drodze. Niektórzy z chorujących tłumacza to sobie koniecznością całodziennego rozwożenia przesyłek w środowisku miejskim. Jest to jednak przypadek skrajny, którym w tym tekście nie będę się zajmował. Również przy wielości mitów i tradycji zachorowań na fixozo-cykloze pozwolę sobie przedstawić tylko jeden z nich. Podobno Młodopolscy górale nie potrafiąc opanować drzemiącej w nich chęci poszukiwania idealniej prędkości na idealnej drodze zajęli się produkcja oscypków, wyrobem śliwowicy oraz zbieranie leśnego runa, które mylnie bywa czasem nazywane borówkami lub o zgroza jagodą. Zdarza się wiec, że chory zaczyna jodłować lub nasłuchiwać odzewu echa poruszając się pośród stojących w korku blachosmrodów.

Jednocześnie każdy z nosicieli jest potencjalnym dawca choroby. Nie wiąże się to jednak z jakimkolwiek negatywnym wpływem na życie nowo zakażonego. Wręcz przeciwnie. Po pierwszym razie jest już tylko lepiej i lepiej i wciąż jest tylko lepiej. I tak bez końca. Choroba ta, przenoszona jest poprzez kontakt wzrokowy oraz tak zwane „spróbowanie”. Siewcy wirusa roznoszą go nieustanne wyrażając swe zadowolenie rzeczywistością pogodowa oraz poprzez propagowanie najwyższej formy rowerowej swobody czyli tak zwanego alleycata.

Ta forma zarażenia według badaczy, a w szczególności francuskiego badacza Pierra Presto[1] charakteryzuje się wyrażeniem przeżyć wewnętrznych w zewnętrznej rzeczywistości, Jest to tzw. teoria okazjonalistyczna. Polega ona na nietypowym ułożeniu miejsc w przestrzeni miasta tak aby inni mieli jak największą frajdę z odnajdywania ich. Daje ona również możliwość spotkania ciężko chorych, czyli kurierów rowerowych. Synchronizują więc w tym celu zegarki i miejsca przejazdu tak aby trafić na siebie w sobotnie popołudnie.

Wyraziciel – organizator alleycata zobowiązany jest stworzyć szprychówke, czyli zalaminowaną kartkę formatu A8 na której znajduje się nazwa alleycata, jego grafika oraz data przejazdu. Znak ten dla wielu odgrywający wręcz mistyczne znaczenie, posiada równocześnie ogromną wartość kolekcjonerską. Najdroższe szprychówki z pierwszego polskiego alleycata w Gorzowie Wielkopolskim z 1999 roku, osiągają obecnie zawrotną cenę 200 wielbłądów[2]. Oprócz tego na starcie organizator obdarowuje nas manifestem czyli listą zadań jakie wykonać powinien każdy uczestnik zabawy. Może to być spis punktów do jakich mamy dotrzeć w celu pokwitowania manifestu lub opis zadania jakie należy na tymże punkcie wykonać. Uwaga!!! Zdarza się jednak, że na miejscu kontrolnym wykonać będzie trzeba jakąś nową, podchwytliwą misję w celu zaspokojenia cudzych żądzy i pragnień. Jeśli więc już uda się nam w tłumie chętnych wywalczyć manifest, powinniśmy ustalić przedbieg wyścigu tak aby jego trasa była dla nas jak najmilsza[3]. Wysokie ceny luksusowych materiałów z jakich zostały wykonane te przedmioty nakazuje organizatorowi pobrać symboliczna opłatę 5 pln, która zostaje później przeznaczona na wspólna regeneracje.

Co w tym wszystkim jest ważne?

Alleycat to miejski wyścig gdzie liczy się tylko to jak szybko jesteś w stanie dotrzeć z punktu A do punktu B, C, D i tak dalej. Daje on nam również możliwość spotkania z ludźmi których wypełnia pasja, chęć zabawy i śmiechu. Bez tworzenia zbędnych ideologii możesz pościgać się z kurierami rowerowymi, a później pobawić np. w skidy. Ale o tym innym razem.


[1] Pierrr Presto, Plucha. Przyczynek do spadku zachorowań na fixozo-cykloze, Monte Cargo 1994

[2] Masakra i Pacjent i kilku innych. Tak nazywali się pierwsi wyzwoliciele dróg. Epidemia, którą rozpoczęli w Gorzowie w 1999 roku rozwija się ostro. W dniach 3-4.06.2009 będzie miał miejsce rocznicowy alleycat w Gorzowie Wielkopolskim, na który serdecznie zapraszam. -----http://elpolacoloco.pl/

[3] jak najmilej = jak najszybciej